TYLKO TYLE

poniedziałek, 19 marca 2012

MAŁA DZIEWCZYNKA I ŚWIAT



Wciąż je słyszę

rozkołysały się rozdzwoniły
dzwony starej dzwonnicy

uczepiona liny
niemłoda kobieta
odrywała się od ziemi
w rytmie uderzeń serca

mała dziewczynka
z zadartą do góry głową
i otwartą buzią czekała
kiedy zniknie drewniany dach
a stara kobieta
pofrunie do nieba

i zostanie tylko
bicie rozkołysanych serc

tymczasem gdzieś daleko żałobny kondukt
przekraczał bramy cmentarza

a do nieba ulatywała
czyjaś dusza

Jej śladem

żyła obok w swoim świecie
do którego nikt nie miał dostępu
bywało mówiła coś do siebie półgłosem
zagadnięta nie dawała odpowiedzi

uliczki miasteczka mijała błyskawicą
z nieodgadnionym celem w oczach
zaszywała się w leśne ostępy

kobieta bez wieku
wysoka szczupła i prosta jak trzcina
z twarzą osmaganą wiatrem i opaloną
przez słońce

gdy znienacka wynurzała się z gęstwiny drzew
napawała lękiem
nie robiła nikomu krzywdy
czasem pomogła zagubionym w lesie
wyjść na drogę

nikt nie śmiał nazwać jej wariatką
córka miejscowego doktora owiana legendą

gdy broniąc polskiego nieba zginął ukochany
ona zapadła w mrok

mała dziewczynka
patrząc jej śladem ważyła
ciężar miłości

Było święto

w domu święto – przyszła wiadomość 
na przepustkę z wojska przyjedzie na pewno

drży w gorączce mała dziewczynka 
chce być ładnie ubrana podobać się bratu
przegrywa walkę z grubym szalikiem
nieubłagani rodzice
dobrze że pozwolili wstać z łóżka

szmer w sieni – to już
w drzwiach staje wysoki szczapowaty chłopak
synku jak ty wyglądasz

nie przypomina żołnierza
szary ze zmęczenia i brudny od sadzy
jechał jak się dało odkrytą lorą
w ścisku na zderzaku za lokomotywą
rok czterdziesty szósty trudne czasy

bez słowa syn i matka tulą się do siebie
i ojciec przygarnia ramieniem

mała dziewczynka niezauważona i nieważna
jest tylko kibicem

synku opowiadaj
co tu opowiadać mamo

trwa milczenie


PISANIE BLOGA

Kiedyś prowadziłam już swego bloga, ale… To było w innym miejscu i w innym czasie. Ktoś, kto najpierw zachęcił mnie, bym go pisała, bo tak mu pasowało do koncepcji portalu, który prowadził, nagle skasował mnie jednym kliknięciem myszki. Znikło wszystko, co napisałam. Wiem, coś co się kiedyś zaczyna, kiedyś też się kończy. Ale sposób, w jaki zostałam poinformowana o likwidacji blogu, nie był fajny. Zderzyłam się z... ludzką małością. Próbowałam sobie tłumaczyć, że to skutek nieporozumienia. Jednak trauma pozostała. Nie byłam na to przygotowana. Minęły trzy lata. Dziś mnie to już ni ziębi, ni grzeje. A wspomniany człowiek robi swoją karierę.
A teraz? Czasy są takie, że wszyscy piszą blogi. Ważne i nieważne. Interesujące i byle jakie. Literacko wyrafinowane i proste jak budowa cepa. Artyści i politycy, młodzi i starzy, celebryci i zwykli ludzie z potrzebą zaistnienia. Blogerzy i blogerki kształtują społeczne gusta, tworzą trendy "modowe", w salonach i w kuchni, stają w szranki konkursów, zbierają setki fanów.
A ja? Gdzie w tym wszystkim ja? W gruncie rzeczy chcę pisać tylko dla siebie. Ktoś powie, po co zatem blog? Ba! Komputer stał się moim nieodłącznym towarzyszem, a moje życie w znaczącej części staje się coraz bardziej wirtualne. Zwyczajnie, mam nadzieję, że dzięki temu uporządkuję moje, istniejące w dużym rozproszeniu, teksty i zapiski. Że uporządkuję sama siebie.
Taki blog jest jak pisanie pamiętnika, a przyznać muszę, że to mi się nigdy nie udawało. Gdy moje szkolne koleżanki, zapełniały sekretnymi wynurzeniami kartki stukartkowych zeszytów, zachowywałam dystans. Zawsze byłam trochę osobna. Otwarta pozornie. Powszechnie lubiana, miałam w sobie zamknięte rewiry. Chyba nawet… przed sobą. Przede wszystkim lubiłam czytać. Ale od dawna ciągnęło mnie też do pisania. Kilka razy podejmowałam jednak próbę prowadzenia pamiętnika. Niewiele z tego wynikło. Byłam niesystematyczna i niewytrwała. A przede wszystkim – zawsze niezadowolona z tego, co zapisałam. Niezadowolona z siebie. Likwidowałam zapiski i zaniedbywałam pisanie. Generalnie, brakowało mi dyscypliny. To chyba złe rokowania dla "pisarki".
Niekiedy, jeszcze w czasach przedkomputerowych, bywało, że recenzowałam sobie obejrzany film, spektakl Teatru Telewizji lub przeczytaną książkę. Albo zapisywałam fragmenty czytanych lektur, frapujące cytaty, pięknie sformułowane myśli,  które poruszały mnie do głębi. Wyartykułowane przez innych, ale tak bliskie, że mogłabym się pod nimi podpisać. Nie zachowało się.Robiłam zapiski na kartkach i w zeszytach, które z biegiem czasu zamieniały się w zajmującą zbyt dużo miejsca, kłopotliwą makulaturę. Podczas robienia porządków, czy kolejnych przeprowadzek, większość tych zbiorów kończyła swój żywot w koszu na śmieci. I tego już nie odtworzę. Szkoda.
A może i nie.
Teraz mam to, co w komputerze. Też rozsiane po różnych katalogach i w powtarzających się plikach. Zajmują miejsce na dysku liczne wersje starych i nowszych tekstów. Zapomniane zalążki myśli. Niedokończone. Porzucone. Dam radę pozbierać to wszystko, zanim...? Zobaczymy.

TYLKO TYLE... DLACZEGO?

Dlaczego taki tytuł blogu?
Wymyśliłam to pewnego razu nad ranem, na granicy snu i jawy, gdy jest tak, że nie wiadomo, czy sny jeszcze się śnią, czy już tylko się myślą. Te niesforne, rozbiegane
myśli, usiłuję zagonić do stada. I złapać ich sens... Kiedy otwieram oczy, przeważnie nie pamiętam nic, poza ciężarem owego „myślowego” wysiłku. Czasem jednak coś się rodzi i zostaje. Coś, co warto zapamiętać, a może także zapisać. Tak właśnie było tym razem. Jeszcze zanurzona we śnie, przez zamknięte powieki wyczuwałam już rozjaśniający się prostokąt okna, a po głowie chaotycznie snuły się skrawki napisanych i nienapisanych wierszy. Nagle, krótkotrwały błysk! I ta myśl wychylona z cienia – to mógłby być tytuł mojego bloga. Tak, mój blog będzie nosił tytuł „Tylko tyle”.
Skądinąd jest to tytuł jednego z istniejących już wierszy. Zamieszczam go niżej.
Napisany w 2008 roku, miał pierwotnie inne zakończenie – tylko tyle mogę zrobić / dla ciebie. Trochę mnie ono uwierało. Tak już ze mną jest, że jakkolwiek zaczynałabym wiersz, dryfuję w końcu w stronę smutku. Pomyślałam - jednak nie! Muszę jakoś inaczej. Tekst dedykowany był Piotrusiowi, mojemu indywidualnemu uczniowi, i jego rodzicom. Kiedy żegnałam się z nimi, gdy wygasał właśnie mój kontrakt na pracę, podarowałam go matce chłopca, wspaniałej kobiecie. Z tym zmienionym już zakończeniem.
Niech będzie nadzieja…

TYLKO TYLE



twoja ręka w mojej dłoni
trzymam ją dotykam
każdego palca oddzielnie
nazywam je słyszysz
to jest twoja prawa dłoń a to lewa
żyją własnym życiem zaciśnięte
bez twojej woli

po kolei
odchylam kciuk
wskazujący środkowy
nieposłuszne wracają
by zamknąć się w piąstkę

ścigam się z nimi
zdążyłam

moja ręka w twojej dłoni
trzymasz mnie jakby to było naprawdę
czuję ciepło a ty
czy odróżniasz mnie od pluszowej zabawki
nie wiem

tylko mnie słyszysz
więc mówię to jest mój palec
trzymasz w ręce mój palec
powtarzam się tak co dzień

aż mi odpowiesz
uśmiechem

2008