Wciąż je słyszę
rozkołysały się rozdzwoniły
dzwony starej dzwonnicy
uczepiona liny
niemłoda kobieta
odrywała się od ziemi
w rytmie uderzeń serca
mała dziewczynka
z zadartą do góry głową
i otwartą buzią czekała
kiedy zniknie drewniany dach
a stara kobieta
pofrunie do nieba
i zostanie tylko
bicie rozkołysanych serc
tymczasem gdzieś daleko żałobny kondukt
przekraczał bramy cmentarza
a do nieba ulatywała
czyjaś dusza
Jej śladem
żyła obok w swoim świecie
do którego nikt nie miał dostępu
bywało mówiła coś do siebie półgłosem
zagadnięta nie dawała odpowiedzi
uliczki miasteczka mijała błyskawicą
z nieodgadnionym celem w oczach
zaszywała się w leśne ostępy
kobieta bez wieku
wysoka szczupła i prosta jak trzcina
z twarzą osmaganą wiatrem i opaloną
przez słońce
gdy znienacka wynurzała się z gęstwiny drzew
napawała lękiem
nie robiła nikomu krzywdy
czasem pomogła zagubionym w lesie
wyjść na drogę
nikt nie śmiał nazwać jej wariatką
córka miejscowego doktora owiana legendą
gdy broniąc polskiego nieba zginął ukochany
ona zapadła w mrok
mała dziewczynka
patrząc jej śladem ważyła
ciężar miłości
Było święto
w domu święto – przyszła wiadomość
na przepustkę z wojska przyjedzie na pewno
drży w gorączce mała dziewczynka
chce być ładnie ubrana podobać się bratu
przegrywa walkę z grubym szalikiem
nieubłagani rodzice
dobrze że pozwolili wstać z łóżka
szmer w sieni – to już
w drzwiach staje wysoki szczapowaty chłopak
synku jak ty wyglądasz
nie przypomina żołnierza
szary ze zmęczenia i brudny od sadzy
jechał jak się dało odkrytą lorą
w ścisku na zderzaku za lokomotywą
rok czterdziesty szósty trudne czasy
bez słowa syn i matka tulą się do siebie
i ojciec przygarnia ramieniem
mała dziewczynka niezauważona i nieważna
jest tylko kibicem
synku opowiadaj
co tu opowiadać mamo
co tu opowiadać mamo
trwa milczenie