Dawno mnie tu nie było. Kiedy zaglądałam tu ostatnio, nie pisząc nic,
szamotał się w mojej głowie strzęp zamierzonego tekstu: "To, co zbliża
się nieuchronnie, przeraża mnie tak bardzo, że kamienieję". Nie
napisałam tego, przerwałam blogowanie. Nawet adres swego blogu zaczęłam
zapominać.
To, co wtedy przerażało, już się zdarzyło. Tadeusz
odszedł do "lepszego świata". Bardzo tego chciał. Ostatni rok był dla
niego trudny. Nie mógł się pogodzić ze swoją coraz większą
niesprawnością i cierpieniem. Zasłaniałam uszy, gdy mówił o potrzebie eutanazji.
Opiekowałam się Nim, jak umiałam. Nie dało się odwrócić biegu spraw. Nie
ma go już ponad dwa miesiące. Żyję w okopach smutku, zagubiona w
codziennej domowej rzeczywistości.
Jest Muszka, piesek który wyprowadza mnie na spacery. I tak trwamy obydwie.