TYLKO TYLE

środa, 2 maja 2012

KASZTANOWCE

Jest w Otwocku ulica, przy której mieści się ładny architektonicznie obiekt - gmach Urzędu Miasta, z marmurowymi schodami, wieżyczką i zegarem. Zegar patrzy przed siebie na... tory.  Tak, ta ulica nie ma swojej drugiej strony. Ale między torami a jezdnią rosną, dokładniej - rosły, piękne kasztanowce. Był taki czas, że często w ich pobliżu przekraczałam tory, zmierzając do mojego ucznia. Zauważyłam, że z kasztanowcami coś się dzieje, żółkły przedwcześnie. Ten sam problem dotykał te drzewa w innych rejonach miasta. A ja tak lubię kasztanowce i spadające z nich kasztany. Zrobiło mi się smutno. I powstał wiersz.


Kasztanowce

umierają kasztanowce
drzewa mojego dzieciństwa

zielone pięciopalczaste liście brązowieją w smutku
i bezradnie kurczą się w sobie
ich wielbiciel mały chrząszcz o zabawnym imieniu
szrotówek kasztanowcowiaczek
pracowicie robi swoje

odejdą w zapomnienie małe niezgrabne ludziki
na zapałczanych nóżkach
a brązowe z białą łatą krówki nie urodzą się nigdy
w zręcznych palcach przedszkolaków

umierają kasztanowce towarzysze młodzieńczych rojeń
w ich cieniu czas dziergał dni woal
i pierwszą miłość

białe kwiaty podobne zapalonym na choince świeczkom
zaledwie zdążyły zakwitnąć spadły jak śnieg na ziemię

czyim teraz językiem przypomni natura
że czas się uczyć oj czas

zieleń kolczastych owoców
pękających gdy spadały z drzewa
i aksamitny brązowy dotyk wyłuskiwanych kasztanów
czuję do dziś w mojej dłoni

moje kasztanowce trwajcie
jeszcze trwajcie

2003