Dusia opowiedziała mi wszystko ze szczegółami. Zawsze była elokwentna i wylewna. Niektórzy tak mają. Ja tak nie potrafię. Była świadoma tego, że na pogrzeb nie dojadę, ale zostawiła mi prośbę, bym - tak jak na pożegnanie naszej Wychowawczyni - napisała jakieś pożegnalne słowa, a ona je odczyta. To, co wysłałam im wtedy, bardzo się podobało. Hmm... Robię specjalizację? Nie chcę! Nie potrafię! Ale Duśce trudno odmówić, nie sposób uciec przed jej prośbami. Pełna wątpliwości i niewiary w siebie, obiecałam w końcu, że spróbuję. Gotowy tekst zaraz wysłałam mailem, zasugerowałam jednocześnie możliwość zmian, gdyby ona i koledzy widzieli taką potrzebę. Bo ja, myśląc o Ewie z oddali, napisałam głównie w swoim imieniu. Oni - żartobliwie zwany "komitet organizacyjny" - w ostatnich latach byli bliżej siebie, stanowili grupę, spotykali się częściej.
Ewo, Przyjaciółko! Nie wierzę, że Ciebie nie ma. To nie tak miało być. Miałam przecież do Ciebie zadzwonić. I to ja w Twoim serdecznym głosie i radosnym śmiechu szukać miałam pocieszenia dla siebie. Bo tak było zawsze – to Ty wspierałaś nas swoją energią i pogodą ducha, a my podziwiałyśmy Cię za Twoją dzielność. Z Tobą łatwiej było odganiać smutki z czoła i wierzyć, że przed nami jeszcze wiele jasnych dni. Że mamy tyle jeszcze słów do powiedzenia, sobie i swoim bliskim, tyle gór do zdobycia.
Poznałyśmy się w szkolnych murach Liceum im. Adama Mickiewicza. Wyróżniałaś się urodą i pięknym warkoczem jasnych włosów. Wodzili za Tobą oczami nie tylko chłopcy, także my, dziewczyny, z zazdrością. Miałaś w sobie charyzmę. Świeciłaś. Na naszym pierwszym obozie odrodzonego harcerstwa, nad jeziorem Dobre, byłaś nam zastępową. Niepoważną wybrałyśmy sobie wtedy nazwę „Sroczki”, ale Ty – pracowita i ambitna – jak najpoważniejszą byłaś harcerką, już wtedy zdobywałaś swoje szczyty.
Po latach, gdy dawno już opuściliśmy szkolne mury i każdy po swojemu przebijał się przez życie, byłaś nicią, która wiązała nas – grono koleżanek i kolegów rocznika 1942 – w ciepły splot przyjaznych dusz. Byłaś wspaniałą inspiratorką koleżeńskich spotkań. Umiałaś przekonywać, że trzeba, że warto. I organizatorką wspólnych wypraw do naszej wychowawczyni, Marysieńki. Łączyły nas piękne wspomnienia.
Ewo, na uroczystość Twoich Urodzin przygotowywaliśmy dla Ciebie żartobliwe przedstawienie. Ty miałaś być w nim Rzepką. Tą, która nie da się nigdy wyrwać z życia. Niestety, nie udało się. Odeszłaś za wcześnie. Żegnamy Cię z bólem, łącząc się nim z Twoimi Bliskimi. Żegnamy Cię także z wiarą, że tam, dokąd zmierzasz, wszystko zostanie Ci wynagrodzone. Spoczywaj w pokoju!
Poznałyśmy się w szkolnych murach Liceum im. Adama Mickiewicza. Wyróżniałaś się urodą i pięknym warkoczem jasnych włosów. Wodzili za Tobą oczami nie tylko chłopcy, także my, dziewczyny, z zazdrością. Miałaś w sobie charyzmę. Świeciłaś. Na naszym pierwszym obozie odrodzonego harcerstwa, nad jeziorem Dobre, byłaś nam zastępową. Niepoważną wybrałyśmy sobie wtedy nazwę „Sroczki”, ale Ty – pracowita i ambitna – jak najpoważniejszą byłaś harcerką, już wtedy zdobywałaś swoje szczyty.
Po latach, gdy dawno już opuściliśmy szkolne mury i każdy po swojemu przebijał się przez życie, byłaś nicią, która wiązała nas – grono koleżanek i kolegów rocznika 1942 – w ciepły splot przyjaznych dusz. Byłaś wspaniałą inspiratorką koleżeńskich spotkań. Umiałaś przekonywać, że trzeba, że warto. I organizatorką wspólnych wypraw do naszej wychowawczyni, Marysieńki. Łączyły nas piękne wspomnienia.
Ewo, na uroczystość Twoich Urodzin przygotowywaliśmy dla Ciebie żartobliwe przedstawienie. Ty miałaś być w nim Rzepką. Tą, która nie da się nigdy wyrwać z życia. Niestety, nie udało się. Odeszłaś za wcześnie. Żegnamy Cię z bólem, łącząc się nim z Twoimi Bliskimi. Żegnamy Cię także z wiarą, że tam, dokąd zmierzasz, wszystko zostanie Ci wynagrodzone. Spoczywaj w pokoju!