TYLKO TYLE

środa, 21 marca 2012

PO LATACH - opowiadanie

Był słoneczny wrześniowy dzień. Po latach odwiedziła miejsce swego dzieciństwa. W czasie, który minął, bywała tu z rzadka. Wyjechała dawno temu, do lepszego – jak jej się wtedy wydawało – świata, czyli dużego miasta. Tam czekało na nią miejsce w liceum. A potem... mglista przyszłość. Gdy uczyła się i studiowała, odeszli rodzice, najpierw matka, potem ojciec. Nie było łatwo. Teraz cieszyło ją, że wreszcie ona zdołała zrobić coś dla nich. Stała w alejce starego cmentarza, zamyślona patrzyła na ładny, nowy nagrobek. Czuła lekki powiew od jeziora. Do odjazdu autobusu, który powiezie ją do domu (ma przecież gdzieś tam swój dom) zostało jeszcze sporo czasu. Postanowiła, że  przejdzie się ścieżkami dzieciństwa, choć wszystko się tu zmieniło.

***
Wąska płytka struga zamykała uliczkę. Tu kończyło się miasteczko. Za mostkiem była droga do lasu, na pola albo na wieś. Mała dziewczynka sama nie zapuszczała się tak daleko. Teraz uczepiona ręki ojca dreptała posłusznie z małym koszyczkiem na grzyby.
Wzdłuż kamienistej drogi za strugą rozsiadły się rzędem drewniane stodoły, obrastały krzewami kolczastych jeżyn. Za skrawkiem łąki usianej rumiankami zaczynał się las, zrazu bardzo rzadki, dalej coraz gęstszy. Na polanie wśród wysokich sosen pachniało igliwiem i grzybami. W dole w prześwicie drzew błyskało jezioro.
- Pójdziemy dalej, tu nie będziemy zbierać.
- Dlaczego, tato?
- Tu był kirkut.
- Co to kirkut, tato?
- Cmentarz.
Dziewczynka rozejrzała się. Wiedziała, co to cmentarz. Chodziła z dorosłymi na groby. Tam, gdzie jej kazano, kładła uzbierane polne kwiatki albo zapalała świeczkę. Stały tam krzyże drewniane, kamienne albo kute z żelaza ręką kowala artysty.
- Ale tu nie ma grobów, tato.
- Są, tylko zniszczone. To cmentarz żydowski. Na naszej ulicy i w rynku mieszkali Żydzi, a tu byli chowani po śmierci.
- I teraz ich nie ma?
Ojciec schrypniętym głosem rzucił w przestrzeń niezrozumiałą odpowiedź.

***
Z czasem mała dziewczynka poznała dokładnie historię tego miejsca. Składała ją jak puzzle z fragmentów zasłyszanych rozmów, okruchów wspomnień.
Po latach napisała wiersz.

Kirkut

na tej polanie wśród drzew
stały niegdyś kamienne macewy
aż przyszli hunowie
i nie darowali nawet kamieniom

resztki rozbitych nagrobków
zarosły trawą i kępami żarnowca
na piaszczystych łysinkach rozpełzły się
rozchodnik i macierzanka

po wojnie bawiły się tu dzieci
z pobliskiego przedszkola

stara kobieta
składa kamyki swoich myśli
na zabitych macewach

chciałaby rozproszyć swąd
spalonej jedwabieńskiej stodoły
i ze spokojem patrzeć
w czyste niebo

***
Wtedy, idąc z ojcem na grzyby przez miejsce zwane kirkutem, czuła niezrozumiały niepokój. Bawiła się tu niedawno z dziećmi w „chodzi lisek koło drogi” i „kółko graniaste”, a pani przedszkolanka siedziała na kamieniu. A przecież nie powinno się deptać po grobach, tak ją uczono. Czuła się winna.
Poszli dalej, gdzie zaczynał się gęsty las.
Nie nazbierała grzybów tego dnia, jakoś chowały się przed nią. Nie pomogły zabiegi i zachęty ojca – patrz tam, pod tą kępką mchu na pewno rośnie jakiś prawdziwek, zobacz… Koszyk ojca był pełen. Wracali do domu.

***
Dziś stara kobieta w blokowisku wielkiego miasta patrzy przez okno na koślawy napis „żydzi do gazu” na murze sąsiedniego domu obok kolorowych graffiti i literowego skrótu „hwdp”, nabazgranego jak w wielu innych miejscach przez zagorzałego wyrostka, który nazywa siebie kibicem. I czuje ten sam, jak kiedyś, niejasny lęk. A przecież... świat powinien być inny, przyjazny i bezpieczny.
Myśli o tym, jak bardzo miasteczko się zmieniło, rozrosło. Przekroczyło strugę, po stodołach ani śladu. Nawet las musiał ustąpić. A w miejscu tamtego kirkutu ktoś zbudował dom, drzewa wokół urosły do nieba. Ziemia wchłonęła pamięć.

2004

1 komentarz:

  1. A propos opowiadania, [cyt]"Był słoneczny wrześniowy dzień. Po latach odwiedziła miejsce swego dzieciństwa. W czasie, który minął, bywała tu z rzadka. Wyjechała dawno temu, do lepszego – jak jej się wtedy wydawało – świata, czyli dużego miasta. Tam czekało na nią miejsce w liceum.(...) Dwie uwagi: zbędne słówko pierwsze "był" oraz "Tam [Tam czekało"]. Stylistyka, to podstawa. Opowiadanie byłoby perfekcyjne, gdyby nie takie "drobiazgi" a la Żeromski. Pozdrowienia serdeczne!

    OdpowiedzUsuń