TYLKO TYLE

środa, 21 marca 2012

PIERWSZY DZIEŃ WIOSNY

Nie przywiązuję nadmiernej wagi do świąt i wszelakich "dni", z powodu tradycji lub nadanej im nazwy jakoś tam symbolicznych. Jest ich tyle. Tym bardziej, że odkąd jestem na emeryturze, wszystkie one podobne są do siebie.Te "specjalne" zauważam tylko mimochodem. Gdybym... Gdybym miała dzieci i wnuki, każdy dzień mógłby przynosić coś nowego i być świętem. A już na pewno nie przesiadywałabym tyle przy komputerze. Tymczasem jest jak jest. Mamy pierwszy dzień wiosny. Na przekór oczekiwaniom, pochmurny i wietrzny. Te ciepłe i słoneczne już były. Miniony piątek, sobota i niedziela były ładne, tak że udało mi się nawet umyć dwa okna. W kuchni i pokoju Tadeusza. Obydwa od ulicy, poszły więc na pierwszy ogień. Pozostały jeszcze te w moim, balkonowym, pokoju. Nie przepadam za robieniem porządków, nie lubię mycia okien, nie jestem "perfekcyjną panią domu". Mimo że jestem spod - podobno porządnickiego - znaku Panny. Ale czasem zrobić coś trzeba.
Jakiś czas temu, niby nie tak dawno, ale to już trzy lata minęły, napisałam fraszkę wiosenną. Byłam wtedy w dobrym nastroju, więc udało mi się wydobyć z siebie coś trochę żartobliwego, skądinąd nie bez autoironii.

Wiosny przedbiegi –
topnieją śniegi i przebiśniegi
wychylają się z ziemi nieśmiało.
W sercach nadzieja –  
ach, może tej wiosny
w miłości pójdziemy na całość.

Że jest w tym tekście autoironia, tylko ja wiem. I tak pozostanie.
Pierwszego dnia wiosny 2012 roku przenikają mnie zgoła inne nastroje. Jak to człowiek się zmienia... Co tam. Wybieram się na eskapadę, do mojej znajomej, która mieszka nad Świdrem. Otwock jest rozległy. Mieszkamy akurat na dwu jego krańcach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz