Tyle lat minęło
wychyleni ku sobie
ze swoich światów równoległych
na jedną chwilę wstępujemy
do Heraklitowej rzeki
pieszcząc złudną nadzieję
że nic się nie zmieniło
a my wciąż piękni dwudziestoletni
fleszem spojrzeń niedowierzająco
omiatamy wzajem swoje twarze
wciągamy jak banderę uśmiech
maskujący kod sygnałowy
i reanimujemy wiarę
że tworzymy wspólnotę
bo chodziliśmy do tej samej budy
stado ptaków przelotnych
dziobiemy pospołu
pokruszony chleb wspomnień
2005
Co ja tu robię
osaczona rozgwiazdami uśmiechów
stawiam ostrożne kroki
wśród gorączkowych powitań
kaskadami spływają słowa
a wpatrzone w siebie źrenice
lśnią odkurzoną młodością
w dodekafonii dźwięków
i przestrzeni ruchomych obrazów
krzyżują się sygnały
ja – brzoza radiotelegrafistka
odbieram i wysyłam odpowiedzi
obrzeżami myśli przemyka cień smutku
co ja tu robię skoro jego nie ma
nieśpiesznie zrzucam skórę
kibica – outsidera
wtopiona w tło
tkam wraz z innymi materię wspomnień
kolorowy patchwork
gorliwe potwierdzenie
że byliśmy
2005
Sabat czarownic
spotkałyśmy się
choć los rzucił nas w cztery strony świata
wędrujemy teraz pętlą czasu
tam i z powrotem
słowa jak serie z szybkostrzelnych dział
rozpryskują się między nami
zapadają w krótkie chwile ciszy
sączymy wino śmiech i łzy na przemian
chłoniemy przyśpieszony kurs historii tyle się zdarzyło
chwile szczęścia i traumy losu narodziny i śmierci
dorosłe dzieci i wnuki
i mężczyźni
ach ci mężczyźni tacy wspaniali i tacy nieudani
miłość i samotność
i znowu łzy
każda płacze do swego lustra
a potem znowu śmiech
tamte wagary – pamiętasz
chcesz dam ci przepis na śledzie
pod pierzynką
czas zatoczył pętlę
znów mamy niegdysiejsze naście lat
a ciemne warkocze zmagają się
z dzisiejszą siwizną
za rok znów musimy się spotkać
przyrzekamy solennie
i każda wraca
w swoje koleiny
2008