TYLKO TYLE

wtorek, 30 czerwca 2015

CO DALEJ?

Na chwilę wynurzyłam się z czeluści, ale znowu tonę. W beznadziei. Osaczają mnie wszystkie moje lęki i traumy. Jaki dziś dzień? Czy ja czegoś nie zapomniałam? Nie przeoczyłam? Wizyta w przychodni? Miałam się z kimś spotkać? Nie pamiętam. Zapłaciłam wszystkie rachunki? Nie wiem. Strach serce ściska. Nie ma Tadeusza, żeby mógł mi przypomnieć. On tak dobrze pilnował terminów i spraw. Do czasu. Musiałam w pewnym momencie wszystko od niego przejąć.
Nie ma Tadeusza, a ja tkwię teraz w tym swoim bajzlu. Kiedy zdołam się ogarnąć i wszystko uporządkować? To nie tak, że nic w ogóle nie robię i nie zrobiłam. Staram się  choć cokolwiek. Muszka co prawda szatkuje mój czas na wąskie pasma i między jednym spacerem a drugim nie zdążam wiele zdziałać. Czasem zwyczajnie zapadam w drzemkę.
Co mi się udało? Przejrzałam Tadeuszową garderobę. Trochę wyniosłam do stojących gdzieniegdzie pojemników i zasiliłam co najmniej dwie fundacje, zbierające używaną odzież. Synowie Tadeusza nie byliby zainteresowani. To nie spadek liczący się w złotówkach. Stare ciuchy. Nic atrakcyjnego ani wartościowego. Tadeusz miał abnegacki stosunek do ubrania.
Zostały tylko lornetki. Zbierał je, był tym przyrządem zafascynowany. Może jako fizyk, a może ze względu na swoje kłopoty ze wzrokiem. Przekazałam je w ręce Olka.
Teraz książki. Boże, ile tego jest. Wiedziałam, że Tadeusz miał rozległe zainteresowania, że lubił kupować książki, robił to nagminnie. Ale ogrom tego wszystkiego mnie przerasta. Fizyka, matematyka, filozofia, psychologia, mistyka i szereg zwykłych poradników "na każdy ból". Nie zbierał beletrystyki, interesowała go nauka. W ostatnich latach przejmował się informatyką, więc stosy książek o tematyce komputerowej oraz płyty CD i DVD.
Miał potrzebę nieustannego uczenia się. Tradycyjnie. Najpierw teoria - więc książka, czytanie, podkreślanie, robienie notatek na kartkach i karteluszkach, potem ćwiczenie, poznawanie nowych programów i aplikacji, używanie ich. Niestety z upływem czasu stawało się to już tylko jałowym biegiem. Jednak nie rezygnował.
Wcześniej była nauka języków, głównie angielskiego, ale ilość podręczników i wszelkiego autoramentu samouczków znacznie przerosła osiągane efekty. Sam się już w tym gubił. A teraz ja...
Zaproponuję Krzysztofowi, może on coś z tych zbiorów książkowych dla siebie wybierze, on, profesor filozofii, choćby "na pamiątkę". Na przykład trzy tomy "Historii filozofii" Tatarkiewicza. Z ojca podpisem. Zobaczymy.

czwartek, 25 czerwca 2015

NOWY POCZĄTEK?

Dawno mnie tu nie było. Kiedy zaglądałam tu ostatnio, nie pisząc nic, szamotał się w mojej głowie strzęp zamierzonego tekstu: "To, co zbliża się nieuchronnie, przeraża mnie tak bardzo, że kamienieję". Nie napisałam tego, przerwałam blogowanie. Nawet adres swego blogu zaczęłam zapominać.
To, co wtedy przerażało, już się zdarzyło. Tadeusz odszedł do "lepszego świata". Bardzo tego chciał. Ostatni rok był dla niego trudny. Nie mógł się pogodzić ze swoją coraz większą niesprawnością i cierpieniem. Zasłaniałam uszy, gdy mówił o potrzebie eutanazji. Opiekowałam się Nim, jak umiałam. Nie dało się odwrócić biegu spraw. Nie ma go już ponad dwa miesiące. Żyję w okopach smutku, zagubiona w codziennej domowej rzeczywistości.
Jest Muszka, piesek który wyprowadza mnie na spacery. I tak trwamy obydwie.