Pod niebem
w spokojne majowe wieczory płynie przestworzem
ten głos niesiony echem
ten głos niesiony echem
dalekiego dzieciństwa
szeptane ustami starych kobiet skupionych
kręgiem słowa unoszące się w niebo
od kapliczki nad jeziorem
… módl się za nami…
granatowa przędza wieczoru
spowijała ulicę ławeczkę i dom
pod niebem pełnym gwiazd
i małą dziewczynkę z oczyma otwartymi
szeroko
od jeziora ciągnęło chłodem
powracały do domów milczące kobiety
wtulone w wełniane chusty
ciągnęły za sobą echo
… za nami…
… za nami…
… za nami…
szeptane ustami starych kobiet skupionych
kręgiem słowa unoszące się w niebo
od kapliczki nad jeziorem
… módl się za nami…
granatowa przędza wieczoru
spowijała ulicę ławeczkę i dom
pod niebem pełnym gwiazd
i małą dziewczynkę z oczyma otwartymi
szeroko
od jeziora ciągnęło chłodem
powracały do domów milczące kobiety
wtulone w wełniane chusty
ciągnęły za sobą echo
… za nami…
… za nami…
… za nami…
2004
Z zakamarka pamięci
powiew wiatru doniósł
daleki odgłos bębna
idą już idą
tupot bosych pięt o bruk uliczki
żeby tylko zdążyć na rynek
koniecznie zobaczyć
co roku tak samo
sunie korowód płockiej kompanii
po bruku miasteczka
wije się powoli w szpalerze ciekawskich
nie widzi nie słyszy gawiedzi
zapamiętały w swej roli bębnista
wysoko wyrzucane ręce biją w taraban
nadają rytm zmęczonym krokom
kłonią się lite srebrem i złotem sztandary
z uczepionymi do szarf dziewczynkami w bieli
figury świętych na barkach mężczyzn
ocierają pot z czoła
wysokie głosy kobiet ciągną wytrwale
słowa pieśni
idą do Skępskiej Panienki
po cud – wiary? nadziei? miłości?
blisko coraz bliżej
jeszcze tylko w wodzie jeziora
ochłodzą stopy
zawieszą wzrok na wieży kościoła
westchną – to już
w słońcu września
wkroczą w cień krużganków
i dalej przed ołtarz
aby paść w pokorze
żeby stał się…
tak szli
pamiętam
a oni? czy nadal pamiętają
po co
daleki odgłos bębna
idą już idą
tupot bosych pięt o bruk uliczki
żeby tylko zdążyć na rynek
koniecznie zobaczyć
co roku tak samo
sunie korowód płockiej kompanii
po bruku miasteczka
wije się powoli w szpalerze ciekawskich
nie widzi nie słyszy gawiedzi
zapamiętały w swej roli bębnista
wysoko wyrzucane ręce biją w taraban
nadają rytm zmęczonym krokom
kłonią się lite srebrem i złotem sztandary
z uczepionymi do szarf dziewczynkami w bieli
figury świętych na barkach mężczyzn
ocierają pot z czoła
wysokie głosy kobiet ciągną wytrwale
słowa pieśni
idą do Skępskiej Panienki
po cud – wiary? nadziei? miłości?
blisko coraz bliżej
jeszcze tylko w wodzie jeziora
ochłodzą stopy
zawieszą wzrok na wieży kościoła
westchną – to już
w słońcu września
wkroczą w cień krużganków
i dalej przed ołtarz
aby paść w pokorze
żeby stał się…
tak szli
pamiętam
a oni? czy nadal pamiętają
po co
2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz